Dotychczas troska o nie wynikała z obserwacji, że są naszą wizytówką, że zaniedbane zdradzają nasz wiek. Jakże zmienił się nasz punkt widzenia w dobie koronawirusa! Dzisiaj są w centrum uwagi, bowiem na nich możemy z łatwością przenieść niewidzialnego wroga o wielkości 100nm do ust, nosa, oczu i w ten sposób zainfekować się koronawirusem.

Do niedawna, zaniedbywane przez wielu mycie rąk, stało się powtarzanym codziennie 30 sekundowym rytuałem. I słusznie bowiem jest to najmniej kosztowany i najbardziej skuteczny sposób zapobiegania infekcji. Nie możemy jednak zapominać o noszeniu rękawic i maseczki oraz o odkażaniu dłoni, gdy jesteśmy poza domem.

Na wielu filmikach można obejrzeć chirurgiczną metodę mycia dłoni, którą oczywiście rekomenduję niezwłocznie wprowadzić w życie. Już po kilku dniach z pewnością zauważacie, jak te zmiany w codziennej higienie wpływają na skórę rąk.

Od wielu lat dobrze znam efekty wielokrotnego odkażania dłoni, przed i po każdym zabiegu. Dlatego muszę poświęcać im nieco uwagi, ponieważ zabiegi dezynfekcyjne powodują przesuszanie skóry, zmniejszenie jej odporności na słońce i pojawienie się przebarwień.

Co powoduje te mechanizmy? Skóra na wewnętrznych stronach dłoni jest co prawda grubsza w porównaniu z innymi częściami ciała, bardziej odporna na uszkodzenia w wyniku codziennego „treningu”, ale nie ma gruczołów łojowych, co niewątpliwie sprzyja przesuszaniu. Przesuszona, staje się bardziej wrażliwa i skłonna do podrażnień, alergii kontaktowych i podobnych reakcji.

Na zewnętrznej stronie dłoni występują małe włoski, a co za tym idzie zespoły włosowo-łojowe i wydzielany jest łój, ale jest go zbyt mało, aby zabezpieczyć skórę przed działaniem czynników zewnętrznych zwłaszcza tych redukujących ilość lipidów. A przecież właśnie o działanie emulgujące lipidową osłonkę wirusa chodzi w tej prostej czynności, jaką jest mycie rąk. Dodatkowo skóra na grzbietowej stronie dłoni jest bardzo cienka i zawiera niewielką ilość tkanki tłuszczowej w warstwie podskórnej i jest ciągle narażona na działanie promieni słonecznych!

Wszystko to sprawia, że jest wrażliwa i ulega szybszym procesom starzenia. Dodatkowo uszkodzona i sucha skóra nie jest szczelną barierą dla drobnoustrojów!

W czasie kwarantanny do mycia dłoni najlepiej używać preparatów emolientowych, hypoalergicznych i bezzapachowych. Pomagają one w odbudowie warstwy lipidowej oraz zapobiegają podrażnieniu np. substancjami zapachowymi, barwnikami itd.

Po umyciu i osuszeniu, smarujcie dłonie kremami regenerującymi i nawilżającymi. U mnie doskonale sprawdza się krem L^Occitane (z niepokojem patrzę na zmniejszająca się ilość w tubie). Świetne są również Cicaplast B5 do rąk, Cicabio Pommade Biodermy.

Konieczna jest także ochrona przed promieniowaniem UV – to bardzo ważne, aby nawyk używania kremu z filtrem rozszerzyć o dłonie. Jest to profilaktyka powstawania przebarwień. Skóra pozbawiona ochronnej warstwy lipidowej znacznie łatwiej się przebarwia.

Wieczorem albo na noc, co kilka dni warto zastosować grubą warstwę kremu bądź wazeliny w tzw. okluzji, czyli w rękawiczkach z folii (nie lateksowych, gdyż mogą uczulać). Można także owinąć dłonie folią spożywczą. Taką maskę raz w tygodniu dobrze jest poprzedzić peelingiem złuszczającym martwy naskórek. Może to być gotowy peeling drobnoziarnisty dedykowany dłoniom lub taki do ciała. Jeżeli go nie macie, warto zrobić taki peeling samodzielnie np. z oliwy i cukru. Jest to doskonale przygotowanie do polecanej wcześniej maski w okluzji. Skóra chłonie wówczas dużo więcej kremu nawilżającego.

Zatem do dzieła: MYJEMY, ODKAŻAMY, PIELĘGNUJEMY DŁONIE!

Bliżej końca kwarantanny napiszę, jakie zabiegi gabinetowe można wykonać, aby intensywnie zadbać o dłonie.